Ohayo! Witam na moim drugim blogu z opowiadaniem o tematyce boyxboy. Yaoi, shounen ai. Zapraszam na mój pierwszy blog: zakochany-idiota.blogspot.com . Pozdrawiam.
1
Targi ludźmi.
Czy może być coś lepszego od targów ludzi?
Tak, normalne życie.
Lecz Tony Devill zamiast być w domu, siedzieć nad książkami do nauki, stał wyprostowany i czekał na swoją kolej. Czekał, aż ktoś go "kupi". Chociaż był na targach dopiero drugi raz, takie sytuacje go nudziły. Denerwowały.
Przyszła jego pora. Podszedł ciągle wyprostowany do generała i wszedł za nim na podest. Przesunął wzrokiem po ludziach w mundurach, zaciskając zęby. General przyjrzał się mu, a po chwili odwrócił się do innych ludzi, byli to głównie mężczyźni, i zaczął swoją rutynową przemowę.
- Tony Devill, 18 lat, stopień: szeregowy, szkolony od czterech lat - powiedział głośno.
Chłopak dalej stał na baczność, starając się nie zwracać uwagi na ludzi, którzy taksowali go wzrokiem i licytowali się. Był obojętny. Tak jak go nauczono.
- Ja go wezmę! - ryknął ktoś na cały hangar. - Daję milion!
Tony był zdziwiony, ale nie okazywał tego po sobie. Nigdy się nie spodziewał, że ktoś może dać za niego aż milion dolarów! Wcześniej, najwyższą ceną, jaką usłyszał, było sześćset tysięcy. Nigdy więcej.
A tu nagle wysoki, barczysty mężczyzna oznajmił, że go weźmie za milion.
- Idź do niego - warknął generał na Tony'ego, który posłusznie zszedł z podium.
Wyprostowany podszedł do mężczyzny w garniturze, który już wypełniał dokumenty "adopcyjne" Tony'ego. Dtał na baczność, czekając aż jego nowy opiekun zwróci na niego uwagę. W końcu skończył papierkową robotę i popatrzył na chłopaka.
- Od dzisiaj praujesz dla mnie - powiedział bez wstępów. - Nazywam się Daniel O'Malley. Masz do mnie mówić "sir". Zrozumiałeś?
- Tak jest, sir! - dygnął posłusznie.
- Jeszcze dzisiaj zabiorę cię na szkolenie. Idż się spakować. Za pięć minut na parkingu przy moim samochodzie.
- Tak jest, sir! - zasalutował i odszedł.
Tony wiedział, że O'Malley specjalnie nie powiedział mu gdzie zaparkował. To był jeden z tych nowych, debilnych sprawdzianów, które wymyślali dla świerzaków.
Gdy wszedł do osobnej hali, gdzie tłoczyli się inni rekruci, zostało mu trzy minuty i czterdzieści sekund. Dopadł swojej pryczy i złapał swoją torbę z rzeczami. Odwrócił się i wpadł na swojego znajomego - Evana, który miał łóżko obok niego. Znali się od początku wojskowej kariery Tony'ego.
- Kto cię kupił? - spytał Evan.
- Daniel O'Malley - odparł. - A ty?
- Nikt.
- Och, przykro mi.
Jeśli na takich targach jakiś szeregowy nie zastanie kupiony, był odstawiany na bok. Szansa zyskania awansu z szeregowca zanikała u takich osób. Wracali do statusu "zwykłego" i lecieli na front. To było najgorsze dla tych ludzi. Dopiero co wydostali się z koszar do lepszego życia, a potem znów wracali do złego.
Evan jednak nie wyglądał na załamanego.
- Jest spoko. Wolę być w koszarach niż być przynależny do jakiegoś gbura - powiedział z bezczelnym uśmiechem. - Mam nadzieję, że się jeszcze zobaczymy, Tony.
- Tak, ja też - mruknął, chociaż obydwoje wiedzieli, że tak się nigdy nie stanie.
Tony dotarł do srebrnego jeepa minutę przed czasem. Wiedział, że to tego mężczyzny, bo to był jedyny jeep na parkingu. Wyróżniał się wśród wojskowych pojazdów, tak samo jak garnitur O'Malleya wśród mundurów. Nie było to dość trudne do zauważenia.
Gdy wybiła dwudziesta pierwsza, czyli dokładnie o czasie, przy aucie stanął mężczyzna/ Skinął na Tony'ego, który zasalutował.
- Szeregowy Tony Devill jest już gotowy do wyjazdu, sir! - powiedział nie patrząc w oczy O'Malleya, tylko ponad jego ramię.
- W takim razie wsiadaj. Po stronie kierowcy. Chyba wiesz jak dojechać do Miami?
- Tak, sir!
- W takim razie proszę. O to kluczyki.
Tony wsiadł do srebrnego jeepa. Był nowy. Prosto z salonu. Wciąż pachniał fabryką.
O'Malley usiadł na tylnym siedzeniu. Dał znak Tony'emu, że może ruszać. Osiemnastolatek posłusznie wyjechał z parkingu i skierował się przez noc na autostradę.
- Aha, jeszcze jedno. Do Miami mamy dotrzeć przed północą. Najlepiej jak dojedziemy tam dokładnie na dwudziestą drugą trzydzieści. Lepiej się pośpiesz - powiedział mężczyzna i zaczął drzemać.
*
Jechał cały czas 150-200 km/h. Nie mógł mieć na liczniku ciągle dwieście, bo zajechałby silnik. Dlatego raz zwalniał, raz przyśpieszał. Musiał zdążyć. Wiedział, że ma pojechać do Miami, ale nie wiedział gdzie konkretnie. Jednak z uchylonego schowka wystawały dokumenty. Wszystkie miały pieczątkę i logo z czarnym krukiem. L.W.CH. Znał tą firmę; Wojskowe Laboratorium Chemiczne.
Zajechał pod wielki, szklany budynek. Zaparkował na wolnym miejscu parkingowym, i patrząc w lusterko powiedział:
- Sir, już jesteśmy. Sir!
O'Malley stęknął wybudzony i poprawił się na siedzeniu. Lekko zaspany wyjrzał przez okno samochodu i uniósł brwi. Sprawdził jeszcze godzinę.
- Hm. Dobry wynik. Tylko skąd wiedziałeś, gdzie konkretnie jechać?
- Spostrzegawczość, sir.
Nie skomentował, chociaż jego twarz wyrażała wielką chęć czegoś takiego. Tony wyskoczył z jeepa i otworzył mu drzwi. Poszedł za zesztywniałym O'Malleyem do budynku.
Przekroczył obrotowe drzwi i znalazł się w przestronnym, białym holu z kanapami po bokach i wielką ladą po środku. Nad nią był napis "informacja". Siedzieli tam dwaj mężczyźni w uniformach. Ochroniarze. Na oko obydwoje byli w tym samym wieku. Około trzydziestki, z lekką nadwagą.
- Pan O'Malley! - zawołał jeden z nich, z krótkimi włosami i bokobrodami. Na jego plakietce widniało imię i nazwisko. Brian Witwicky. - Profesor Trucker i pani Joana już na pana czekają.
- Dobrze. Niech któryś z was przyniesie mi kawę. Mocną, czarną, poproszę - odparł O'Malley z uśmiechem.
- Oczywiście.
Tony wsiadł z mężczyzną do windy. Gdy tylko drzwi się zasunęły, O'Malley przycisnął guzik z numerem -2. Już po sekundzie jechali wgłąb ziemi, a Tony wbijał wzrok w swoje odbicie w lustrze. Mężczyzna robił to samo, poprawiając sobie garnitur.
- Nie bądź taki sztywny, dzieciaku - mruknął, szczerząc zęby, jakby sprawdzał, czy ma coś między nimi. - Jak tylko znajdziemy się na dole, profesor Trucker cię zbada. Musimy określić twoje zdolności i tym podobne. Nie bój się go. Może wygląda na trochę psychicznego, ale to równy gość.
- Będzie mnie badał? - zdziwił się lekko Tony. - Wszystkie moje badania ma pan w moich papierach, sir.
- Powiedzmy, że niefortunnie je zgubiłem, albo po prostu ich nie wziąłem ze sobą, więc musisz się trochę przemęczyć. Rozumiesz?
- Tak jest, sir.
Przez dwie sekundy jechali w ciszy. Potem O'Malley przypomniał sobie o kolejnej sprawie.
- Jeszcze jedno. Dzisiaj otrzymasz swoją pierwszą sprawę.
- Tak szybko, sir? - Tony zmarszczył brwi. - Nie chce mnie pan lepiej poznać? Mogę przecież nawalić...
- Chyba tego nie zrobisz, prawda? - zaśmiał się. - Nie sądzę, byś był taki głupi, Tony.
Chłopak pokiwał głową. Potem przypomniał sobie, że powinien stać wyprostowany. Gdy zjechali na odpowiedni poziom, winda się otworzyła, a oni wyszli do jasno oświetlonego korytarza. Przeszli pięć metrów, O'Malley wpisał kod i zeskanował siatkówkę oka, dzięki czemu otworzyły się duże, tytanowe drzwi. Weszli do okrągłego pomieszczenia. Było pełne jakichś urządzeń, metalowych stołów zawalonych dokumentami. Tony od razu zauważył trzy kamery przyczepione na ścianach. Lampy raziły go w oczy, ale ignorował to.
Zlustrował wzrokiem stojące przy prostokątny, białym, podświetlony stole osoby. Mężczyzna, mniej więcej w wieku sześćdziesięciu lat. Miał szare, ciemne oczy, haczykowaty nos i cienkie, popękane usta. Twarz poorana zmarszczkami wydawała się straszna. Ubrany był w kitel i chodaki.
Obok niego stała kobieta. Dwudziestoparolatka o brązowych oczach i brązowych włosach do ramion. Była szczupła, średniego wzrostu o miłym uśmiechu. Brwi miała niezbyt kobiece, ale to nie odejmowało jej uroku. Wręcz przeciwnie.
- Witamy - powiedziała kobieta. - Jestem Joana Kowalsky. A to profesor Edward Trucker. Miło nam ciebie poznać.
- Tony Devill - zasalutował.
- Skończ salutować - westchnął O'Malley wywracając oczami. - To się robi nudne.
- Dobrze, sir - bąknął Tony.
- Rozbierz się - powiedział nagle profesor Trucker. - I chodź za mną.
Rozpinając mundur poszedł za mężczyzną, który zatrzymał się przy drzwiach do osobnego pomieszczenie, mniejszego, ale bardzo podobnego do tego, z którego wyszli. Profesor pozwolił mu zostać w spodniach, ale bez skarpetek i butów. Tony stał teraz obok niego, bez koszulki, bez butów i bez munduru. Czuł się nieswojo.
- Wejdź do środka - polecił profesor, uruchamiając jakieś aparatury.
Tony popatrzył na ala komorę. Metalowe pręty tworzyły coś na podobiznę dłoni, która chciałaby się wokół niego zacisnąć i nigdy nie puścić, miażdżąc w swym destrukcyjnym uścisku.
Chłopak wszedł do środka, drżąc lekko z zimna. Na jego nagiej skórze pojawiła się gęsia skórka, ale zignorował ten fakt, przypatrując się starszemu mężczyźnie, który wpisywał jakieś hasła do komputera. Po chwili na ciele Tonye'go pojawiły się czerwone punkty wyznaczone przez małe lasery. Coś zaczęło pikać, jak bomba odliczająca czas do destrukcji.
W tym samym czasie O'Malley gapił się na cały ten proces przez kuloodporną szybę. Joana krzątała się z tyłu i przygotowywała dokumenty dla Tony'ego. Gdy profesor skanował ciało ciało, on rozmyślał o sytuacji, w której się znalazł.
Po dziesięciu minutach było po wszystkim. Chłopak wyszedł z komory i ubrał się. Potem podszedł do tego podświetlonego stołu i przesunął wzrokiem po rozrzuconych tam papierach.
- Dobrze, Tony. Twoją pierwszą sprawą jest Alex Someb - powiedziała pani Joana. - Jest synem Henry'ego Someba, który ma firmę komputerową. Podejrzewamy, że mężczyzna jest powiązany z między krajową grupą ludzi, która spiskuje przeciwko rządowi. Prawdopodobnie jego syn o tym wszystkim wie. Sam przemycił z Kolubmi pewien twardy dysk z poufnymi danymi.
- Chodzi o to, byś zaprzyjaźnił się z Alexem. Zyskał jego zaufanie - wytłumaczył O'Malley. - Potem po prostu zmusisz go do wyjawienia prawdy. Jeżeli coś sypnie o ojcu, będzie udupiony. Ale ty musisz wydobyć jak najwięcej informacji. Żebyśmy nie byli goli, jak zamkniemy jego i ojca. Musimy mieć dowody związane z tą grupą. Jak działają, ile osób jest w to zamieszane. Imiona i nazwiska. Wszystko.
Tony pokiwał głową. Zrozumiał. Joana zebrała dokumenty i podała mu je. Chłopak zerknął na zdjęcie w przelocie.
- Oczywiście chodzi o coś więcej niż przyjaźń, Tony - powiedziała nagle kobieta.
- To znaczy? - zdziwił się, marszcząc brwi.
- Alex jest gejem. Masz go uwieść - odparła z uśmiechem na ustach.
Chłopak popatrzył na nią urażony.
- Jestem hetero. Nie homo - zaperzył się.
- To nie ma znaczenia, chłopcze - wzruszył ramionami profesor Tucker. - Możesz być dalej hetero, udając geja.
Lecz jednak Tony nie był zbytnio przekonany.
Powiem tak...zabiłabym cię. Autentycznie bym cię zabiła i ty dobrze wiesz za co. Ale wybaczam, a wybaczam dlatego, że nawet nie wiesz jak mnie zainteresowałaś tą historią. Ale nie ciesz się...teraz masz już dwa razy większe szanse na śmierć, albowiem teraz będę cię męczyć i jeśli chodzi o idiotę i jeśli chodzi o to. Dlatego radzę ci wziąć się do roboty i pisać tak wspaniale jak zwykle c:
OdpowiedzUsuńJedno pytanko. Skąd ty u diaska bierzesz te obrazki?!
Na obu blogach masz po obrazku na górze strony, skąd je masz? Wiesz, spodobały mi się i chciałabym wiedzieć, ale bez przymusu. Chyba, że ty je rysujesz, co? c:
Albo lecz, albo jednak, tego się nie pisze obok siebie, baka. I błaaagam cię niech to opowiadanie będzie słodkie... albo nie, niech Alex (coś masz słabość do tego imienia, teraz mi się kojarzy -_-) będzie zboczonym sadystą. Ania-chan (nie ten mail)
OdpowiedzUsuńNiby miałam skomentować później, ale ciekawość zwyciężyła i weszła ma twojego bloga od razu xDD haha, nie wiem czemu, ale od początku opowiadania czułam, że Tony będzie hetero... i że akcja, nie będzie się toczyła na około osoby, która go "zaadoptowała" ;) Szczerze powiedziawszy podoba mi się bardzo pomysł fabuły nowego opowiadania, ale mam nadzieję, że nie zapomnisz o poprzednim ^^ W sumie jestem ciekawa jak to tutaj wyjdzie i jak się rozwinie... mam kilka pomysłów co do tego jak to pociągniesz, ale nie będę pisać, żeby ci czegoś nie narzucić... w końcu to ma być twoja kreatywność, nie moja xDD Dużo weny życzę i proszę o info o 2 rozdziale ;))
OdpowiedzUsuńNo no ciekawie się zapowiada ;) nic tylko czekać na dalsze rozdziały ;p i chciałabym abyś mnie poinformowała o 2 rozdziale ;DD
OdpowiedzUsuń