O Jezus, Jezusicku... Czemu to się staje takie dziwne? Czemu mam wrażenie, że znowu napiszę coś kompletnie dennego? Przepraszam, idę się powiesić ;-;
Rozdział 5
- Dobrze... Wszystko idzie tak jak powinno.
Tony właśnie zdał O'Malleyowi raport z całego dnia. On także był zaskoczony istnieniem Lisy, lecz podchwycił pomysł Tony'ego.
- Masz rację. Nawet i lepiej by było, gdybyś zbliżył się też do dziewczyny - powiedział, krążąc nerwowo po pokoju. - Skoro całymi dniami siedzi w domu, powinna wiedzieć nawet więcej niż Alex. Ale dalej masz go uwieść!
Chłopak nieznacznie się skrzywił. O'Malley to zauważył i spytał:
- Co znowu? - Jego ton już nie był przyjazny, tylko niemal wściekły. To nieco zaskoczyło Tony'ego.
- Ja... Ja tylko pomyślałem sobie, sir, że może łatwiej by było... głównie dla mnie... gdybym miał uwieść osobę przeciwnej płci... Sir...
- Nie ma mowy! - zaśmiał się O'Malley, a zmarszczki na jego czole się wygładziły. - Masz uwieść Alexa. Tak będzie... zabawniej.... lepiej.
Tony przez chwilę zastanawiał się, czy dobrze usłyszał. Tak miało być... zabawniej? Nie. Musiał się przesłyszeć.
O'Malley kazał mu odejść. Przed wyjściem Tony spytał się o pozwolenie na trening w terenie. Odpowiedź była pozytywna. Chłopak udał się do swojej sypialni i przebrał się w czarne spodenki do kolan i ciemnoniebieską koszulkę z krótkim rękawkiem. Zawiązał sportowe buty i zszedł na dół, po drodze mijając jakąś starszą pokojówkę. W kuchni spotkał tą młodą dziewczynę z rana. Gdy zobaczyła Tony'ego, zarumieniła się głęboko.
- Trzeba było mnie zawołać, paniczu, jeśli czegoś panicz potrzebuje - powiedziała nerwowo.
- Ja przyszedłem się tylko czegoś napić - stwierdził spokojnie. Obiad jadł już u Alexa. Teraz potrzebował się naładować H2O.
- Och, co panicz chce?
- Wody. Jest zimna?
- Tak, tak! Już podaję.
Po dwóch sekundach Tony dostał zimną wodę w szklance. Wypił wszystko dwoma łykami, podziękował i wyszedł z budynku. Dwa ochroniarze przy bramie kiwnęli mu głową i wypuścili go na ulicę zalaną gorącymi promieniami słońca. Chłopak truchtem zaczął biec wzdłuż granicy posiadłości, a potem tuż przy linii piasku plaży. Przebiegł jakiś kilometr i dopiero wtedy na plaży zaczął dostrzegać leżących ludzi. Niektórzy się opalali, a niektórzy pływali lub grali w piłkę plażową. Po jakimś czasie zaczął także mijać małe knajpki zapełnione ludźmi w strojach kąpielowych.
Było naprawdę gorąco, dlatego już po krótkim czasie koszulka przykleiła się Tony'emu do torsu i pleców. Dla wygody zdjął ją i schował do połowy w kieszeni spodenek. Biegł dalej, co chwile mijając kobiety, które przyglądały się jego wysportowanemu ciału.
- Hej! Hej, Tony!
Chłopak zwolnił, aż w końcu zatrzymał się koło uśmiechniętego Alexa. Chłopak stał na plaży w mokrych spodenkach, a krople wody skapywały mu z włosów na opalony tors. Tak jak Tony podejrzewał, Alex był smukły, chudy. W pewien sposób pociągający.
- Widzę, że ćwiczysz - zagadnął ciągle uśmiechnięty Alex. - Mi by się nie chciało w taki upał.
- Dlatego masz ciało astmatyka - odparł z przekąsem Tony.
- Hej! To wredne! - parsknął.
- Do usług - uśmiechnął się i ukłonił.
Nagle Alex złapał go za ramię, obrócił i przesunął ręką po całej długości pleców Tony'ego. Ten zadrżał lekko pod jego dotykiem. I nie żeby to było obrzydzenie! Właśnie problem w tym, że to NIE BYŁO obrzydzenie.
- Łał - wyrwało się z ust Alexa. - Skąd ta blizna?
- Huh? Ach...
Tony przypomniał sobie, że na ukos, od prawego ramienia aż do lewego biodra, na jego plecach ciągnie się długa, blada blizna lekko poszarpana na początku i końcu. To była pamiątka po jego pierwszym właścicielu i jego niesubordynacji. Mężczyzna uznał, że aby odpowiednio ukarać Tony'ego, należy zadać mu taki ból, jakiego nigdy w życiu nie czuł. I miał rację. Tony nigdy więcej nie sprzeciwił się jego rozkazom.
- Jak miałem piętnaście lat miałem mały wypadek z pewnym gościem.
- Napadł cię? - spytał przejęty Alex. Tony nie mógł zobaczyć jego twarzy, bo chłopak wciąż lekko dotykał jego pleców, wzniecając żar w jego podbrzuszu.
- Coś w tym stylu. Bardziej się nade mną znęcał...
- Nie żartuj! To musiał być cholerny gnój!
- Coś w tym stylu.
Alex wreszcie się cofnął i Tony mógł na niego spojrzeć. Chłopak wyglądał na nieco zmartwionego.
- Hej, jest okej! - zapewnił z uśmiechem Alexa. - To było dawno temu.
- No wiem, ale jak pomyślę, jak cholernie to musiało boleć - zadrżał.
- Nie było aż tak źle - skłamał. Tak naprawdę ból był nie do zniesienia.
Alex nie wydawał się przekonany. Tony zastanawiał się, czy chłopak mu współczuł. Naprawdę? To było zaskakujące.
Razem z Alexem poszedł do małego baru na plaży, gdzie roiło się od napalonych dziewczyn i młodych mężczyzn. Usiedli przy barze i Alex zamówił dla nich po coli z lodem. Zaczęli rozmawiać na różne tematy, nie poruszając już tego związanego z przeszłością Tony'ego.
Chłopak czuł się całkiem spokojny i wyluzowany, dopóki nie dostrzegł dorosłego, umięśnionego mężczyzny przy jednym ze stolików. Rozpoznał go, po znali się z koszarów. Kiedy Tony zaczynał, on - miał chyba na imię Sebastian - kończył karierę wojskową. Miał na koncie wojnę w Syrii i Czeczeni. Zawodowy komandos. Nie był jakoś wybitnie dobry, ale najgorszy także nie był.
Zaskoczył go widok Sebastiana w towarzystwie dwóch innych osiłków, którzy wyglądali jakby od urodzenia byli karmieni sterydami. Cała trójka obserwowała jego i Alexa, który właśnie śmiał się, opowiadając jak to fajnie było na wycieczce rok temu, kiedy pojechał razem z drużyną do Nowego Jorku. Tony dostrzegł broń w kaburze jednego z towarzyszy Sebastiana ukrytą pod dużą, luźną koszulką. Już na pierwszy rzut oka widać było, że interesują się Alexem. Tylko czemu?
Tony był nieuzbrojony. Właściwie to nie miał pod ręką niczego, co mogło by posłużyć za broń. Ale chyba nie zaatakują ich przy tych wszystkich ludziach? Więc jeszcze gorzej. Nie mogli teraz wyjść, bo oni mieliby ułatwione zadanie. Przeczekać też nie mogli, bo ludzi z czasem będzie ubywać. Nie ma drogi ucieczki.
Tony miał tylko jedno wyjście.
- Alex, masz może telefon przy sobie? - spytał Tony.
- Ta. Chcesz zadzwonić?
- Napisać sms-a. Mogę?
- Jasne.
Alex podał mu nowego samsunga. Tony napisał krótką wiadomość do O'Malleya. Wykuł jego numer na pamięć w drodze do szkoły.
Potrzebuję pomocy, trzy wielkie byki chcą dorwać Alexa. Sam im nie dam rady, nie mam broni. Jesteśmy w barze na plaży przy hotelu Marcies.
Tony obawiał się, że O'Malley się wścieknie.
Oddał Alexowi telefon zaraz po usunięciu wszelakiego śladu swojej aktywności na urządzeniu.
- Wiesz, jesteś całkiem fajny - powiedział nagle Alex. - Taki opanowany. Nawet Derek nie wyprowadził cię z równowagi. I jesteś przystojny, wysportowany. Istny ideał, wiesz? Też tak chcę.
- Nie jestem ideałem, Alex - odparł ze śmiechem. - Mam wiele wad.
- Ta, jasne - zaśmiał się. - Uważaj, bo uwierzę!
- Naprawdę! Zresztą, według mnie też jesteś fajny. Słodziak z ciebie.
Alex zakrztusił się colą. Zaczął prychać i kaszleć. Jak mały kotek, przeszło przez myśl Tony'emu. Gdy wreszcie chłopak zdołał złapać oddech, popatrzył na Tony'ego wielkimi oczami. Na jego policzki wypełzł gorący rumieniec.
- Łał, nawet uszy masz czerwone - wymknęło się Tony'emu.
- Ah! Nie patrz na mnie! - Alex podniósł szybko dłonie i zasłonił nimi twarz.
Tony uśmiechnął się lekko. Bam, krok po kroczku, a Alex się w nim zakocha. Heh, nigdy w życiu by nie pomyślał, że będzie podrywał chłopaka.
Złapał go za ręce i odciągnął je siłą od jego twarzy. Nachylił się - teraz to on się rumienił - i wyszeptał mu do ucha:
- Podobasz mi się. Masz coś przeciwko?
Odsunął się. Alex patrzył na niego czerwony jak burak. To było zawstydzające nawet dla Tony'ego, więc go rozumiał. Czuł się głupio. Ale przynajmniej jest coraz bliższy uwiedzeniu Alexa.
- J-ja... o mój Boże...
Alex zasłonił usta ręką i mruknął coś niewyraźnie.
- Nie słyszałem. Powtórz - powiedział Tony.
- To chyba raczej ty jesteś słodki, nie ja. - Jego głos był tak cichy i... ponętny... że Tony'emu od razu serce zaczęło bić o wiele szybciej.
- Ja...
Ale zanim zdążył dokończyć, Alex - cały czas zażenowany i speszony - wstał z krzesła i wybiegł z baru, zasłaniając zarumienioną twarz rękoma.
- Kurwa - sapnął Tony, widząc jak trzej mężczyźni wstają i idą za Alexem.
Wybiegł przed nimi i dogonił Alexa.
- Ach, nie, nie patrz teraz na mnie! - poprosił Alex. - Nie lubię być zawstydzony.
- To słodkie, ale chodź, musimy wracać do baru.
- Huh? - zdziwił się. - Niby czemu?
- Bo się jeszcze przeziębisz...
- Jest trzydzieści stopni.
- Może i tak, ale wiesz jak bywa...
- Witajcie.
Tony odwrócił się i zobaczył Sebastiana w towarzystwie tych dwóch osiłków. Instynktownie zasłonił zaskoczonego Alexa. Mężczyźni mieli na twarzach czapki z daszkiem, więc ludzie oddaleni o jakieś trzy metry nie mogli dostrzec ich twarzy.
- Drogi Alexie, pan King ma wiadomość dla twojego ojca - powiedział Sebastian i wziął od jednego z osiłków pistolet. Alex zacisnął palce na ramieniu Tony'ego.
- Odwal się gościu, bo wezwę policję! - fuknął Tony, modląc się w duchu, by Sebastian nie palnął, że się znają. Boże, przecież wtedy będzie spalony na całej linii.
- Heh, już się boję. Dosłownie szczam w gacie ze strachu - odparł i wymierzył w głowę Alexa. Tony zasłoni go swoim ciałem. - Huh? ... Dobra, w takim razie zabiję was obydwoje. Alex, swoją śmiercią przekażesz, że z panem Kingiem się nie zadziera.
Potem strzelił w serce Tony'ego.
sobota, 5 kwietnia 2014
piątek, 4 kwietnia 2014
004
Czemu mam wrażenie, że to zmienia się w zwykłe opowiadanie o zwykłej parce hetero? Nie ogarniam samej siebie... Przepraszam ;-;
Rozdział 4
Gdy skończyły się wszystkie lekcje, Alex złapał Tony'ego na parkingu i wpakował mu się do auta.
- Moje jest w naprawie - wytłumaczył, gdy dostrzegł pytające spojrzenie Tony'ego. Miałem ostatnio wypadek.
- Aha.
W drodze do domu Alexa chłopak zalewał Tony'ego potokiem słów, związanych dosłownie ze wszystkim. W jeden chwili mówił o dziewczynach w Miami, w drugiej o koszykówce, a w trzeciej opowiadał o świetnej knajpce dwie przecznice od szkoły. Tony słuchał go cierpliwie, nie chcąc przeoczyć żadnego szczegółu. Wszystko mogło mu pomóc we wpakowaniu rodziny Someb do więzienia. Nawet najmniejszy szczegół.
Alex Someb mieszkał w jednej z tych ogromnych willi w bogatej dzielnicy, w której wręcz nakazem było strzyżenie trawnika na pięć centymetrów, pielenie grządek z kwiatkami usadzonymi kolorystycznie, a także karygodne było nie posiadanie basenu nie mniejszego niż na sześć metrów na siedem. Rząd wysokich i białych, eleganckich will ciągnął się przez jakieś pięćset kilometrów, i nie różniły się od siebie niczym oprócz kolorem posadzonych kwiatów i wysokością ogrodzeń.
Dwaj ochroniarzy w ciemnych garniturach stało przed bramą wjazdową na parcelę rodziny Someb. Obydwoje byli wysocy i wyglądali jakby od urodzenia byli karmienie sterydami. Alex wychylił się przez okno i krzyknął do nich, by otworzyli i dopiero wtedy ruszyli się i uczynili to co im nakazano. Wcześniej stali jak dwa posągi.
Tony wjechał po żwirowanej drodze i zatrzymał się pięć metry od wielkich białych drzwi wejściowych, obok czarnego, luksusowego mercedesa, który wyglądał jakby dopiero co wyjechał z salonu.
- Moi rodzice są w pracy. W domu będzie tylko ochrona, służba i moja siostra - powiedział Alex, gdy szedł z Tonym ramię w ramię do drzwi wejściowych. Chłopak zauważył, że po środku znajdowała się pięknie rzeźbiona kołatka z lwim pyskiem.
- Masz siostrę? - Ton Tony'ego nie bez powodu był zdziwiony. O'Malley nie wspominał mu o jakimś drugim dziecku starszego Someba.
- Ta. - Na twarzy chłopaka pojawił się grymas niezadowolenia. Zatrzymał się z ręką na żelaznej klamce i popatrzył Tony'emu w oczy. - Rzadko kiedy przyprowadzam gości. To samo rodzice... Jeżeli robimy jakieś przyjęcie, Lisa jest cały czas w swoim pokoju pod kluczem... Tak właściwie to tylko ochrona, służba i Derek oraz Minoo wiedzą, że mam siostrę. Ona... ma nie po kolei w głowie. Parę lat temu próbowała popełnić samobójstwo. Od tamtej pory nie wychodzi z domu. Wszyscy, którzy ją wcześniej znali, myślą, że nie żyje. Sama tak chciała.
Szczerze, to Tony nie rozumiał czemu Alex mu o tym wszystkim mówi. Aż tak mu ufał? Przecież się nawet nie znali! Gdyby to Tony był na jego miejscu, nie rozpowiadałby tego wszystkiego tak na prawo i lewo. W ogóle by nikomu nie mówił.
- Jeśli możesz - poprosił nagle Alex - to zachowaj w tajemnicy wszystko co zobaczysz w moim domu. Inaczej będę musiał cię zabić - dodał ze słabym uśmiechem.
Tony uniósł kąciki ust.
- Możesz na mnie liczyć. Nie jestem typem gadusia.
- Dzięki.
W końcu weszli do środka. Tony nie przeżył szoku związanego z wystrojem budynku. Był taki jak sobie wyobrażał. Biały, elegancki, z prostymi, ciemnymi meblami i drogimi obrazami na ścianach. W pewnym momencie podszedł do nich starszy mężczyzna w surducie. Ukłonił się Alexowi i Tony'emu.
- Będę zajęty z moim nowym przyjacielem, Edgar - powiedział prosto z mostu Alex do lokaja. - Nikt ma nam nie przeszkadzać. Przynieś nam tylko zimną colę z lodem i jakieś przekąski. Dobre, zwyczajne przekąski, a nie jakieś ślimaki w occie. Mogą być czipsy. Zrozumiałeś?
- Tak, paniczu.
Lokaj odszedł, a chłopcy wspięli się po schodach na górę. Po drodze wyminęła ich pokojówka w szarym stroju. Była to kobieta w wieku zbliżonym do Edgara, z siatką zmarszczek na twarzy.
- To Reza - wyjaśnił Tony'emu Alex. - Żona Edgara. Pracuje u nas jeszcze ich córka jako kucharka i syn jako ogrodnik.
Tony pokiwał głową.
- Wejdź do mojego pokoju, to ostatnie drzwi po prawej stronie. Ja muszę do toalety. Za chwilkę przyjdę.
- Oooookeeeeej - odparł Tony i pewnym krokiem ruszył we wskazanym kierunku.
Pokój Alexa miał wymiary zbliżone do sypialni Tony'ego. Ściany były koloru morskiego, z białym sufitem. Dwa, duże okna zasłonięte białymi, zwiewnymi firanami, pod jednym wygodne, drewniane łóżko ze srebrną ramą i ciemnoniebieską narzutą. Biurko pod drugim oknem zawalone było całą stertą papierów, szkiców i zdjęć. To było jedyne miejsce w całym pomieszczeniu, gdzie panował taki bałagan. Tony szedł o zakład, że nawet w trzech wysokich szafkach z jasnego drewna wszystko było idealnie poukładane.
Tony nie wiedział co ze sobą zrobić. Nie chciał wyjść na nieuprzejmego siadając bez pozwolenia, ale uznał, że nikt z kumpli Alexa nigdy się tym nie przejmował. Zresztą, kto w wieku osiemnastu lat - na dodatek w XXI wieku - przejmuje się, czy może usiąść, czy nie. W końcu zdecydował się na wysoki fotel, bo jakoś nie podobało mu się myśl zepsucia idealnie pościelonego łóżka. Idealna precyzja. Jak w wojsku. Ten kto je składał, w koszarach zostałby pominięty podczas sprawdzania czystości miejsca spania, a to w przełożeniu na zwykłe życie było jak otrzymanie wielki, złoty puchar i masę pochwał.
Chłopak zerknął na treści kartek. Nie sądził, że Alex może być na tyle głupi, by zostawić coś ważnego na wierzchu, więc nie bał się zbesztania. Zresztą, mógł coś znaleźć. Ale wśród sterty papierów i innych rzeczy nie znalazł żadnych pożądanych informacji. W ogóle nie było na nich literek. Same szkice przeróżnych ludzi, zdjęcia samego Alexa, a także nie tylko. To zadziwiło Tony'ego. Chłopak wyglądał jakby był przymuszany do tych wszystkich zdjęć. Mimo to, wszystkie były piękne.
- Och!
Tony oderwał wzrok od zdjęcia, które trzymał w dłoni. Alex stał w drzwiach ze zmartwioną miną.
- Kto je zrobił? Ty narysowałeś te wszystkie rysunki? - spytał podniecony Tony.
- Moja siostra... To wszystko mojej siostry. Robi mi masę zdjęć, rysuje itp. Potem mi je przynosi i rzuca na biurko. Widzę, że dostarczyła nową dostawę.
- Nigdy nie widziałem czegoś tak pięknego - wyznał Tony. - Ma dziewczyna talent.
- Serio tak uważasz? Ja myślę, że to głupota.
Tony zauważył ruch w uchylonych drzwiach. Zerknął na nie i zauważył pośpiesznie oddalającą się postać dziewczyny.
*
- O, widzisz, widzisz? To ulubiony trik Dereka. Udaje, że umie biegać tylko średnią prędkością, a jak przychodzi co do czego to biegnie o wiele szybciej niż przeciętny człowiek.
Tony obserwował słabej jakości filmiki nakręcone zwyczajną kamerką z telefonu. Mimo nieco zamazanego obrazu, widział co się działo podczas nakręconego meczu. Trzeba było przyznać, że Derik, Erik i Alex byli naprawdę dobrzy w kosza. Ich ruchy były niemal piękne, równie piękne jak rysunki i zdjęcia siostry Alexa. Tony czuł się lekko zafascynowany nowymi doświadczeniami.
- Muszę do toalety - powiedział nagle.
- Przedostatnie drzwi - odparł Alex, przewijając filmik.
Tony wstał z fotela i wyszedł z pokoju. Będąc przy przedostatnich drzwiach zorientował się, że Alex nie sprecyzował i nie powiedział czy po prawej, czy lewej stronie. Bez sensu było już wracać. Tony zdecydował zaryzykować i wybrał białe drzwi po lewej. Trafił prosto do łazienki. Ale nie była ona pusta. Stała tam półnaga dziewczyna. Siostra Alexa. Trzymała w ręce zakrwawioną żyletkę.
- O mój Boże, przepraszam! - powiedział spanikowany Tony, zasłaniając oczy ręką i robiąc w tył zwrot. Lecz zanim zdążył się wycofać, dziewczyna złapała go za koszulkę i z zadziwiającą siłą wciągnęła chłopaka do łazienki, zamykając drzwi z głośnym trzaskiem.
Tony mimowolnie się w nią wpatrywał. Dziewczyna miała mniej więcej tyle samo lat co on. Była raczej przeciętnej urody. Metr sześćdziesiąt parę wzrostu. Chuda, z wycięciem w tali, małymi piersiami - chyba miseczka A - i z ciemnoblond lokami, które sięgały połowy pleców. Twarz w kształcie serca, z grzywką na prawą stronę. Jasnozielone oczy z szarą obwódką. Nos miała identyczny co brat, nawet nieco podobne rysy twarzy, ale tylko w bardzo małym stopniu. Tony zauważył świeże rany na lewym przedramieniu. Zwykłe, proste nacięcia ostrą żyletką. Krwi nie było dużo. Tylko małe krople, które spływały po wierzchu dłoni i palcach, skapując małymi kropelkami na białą powierzchnię ziemi. Tony podejrzewał, że dziewczyna była tylko w bieliźnie po to, by nie ubrudzić ciuchów.
- Jeżeli powiesz coś mojemu bratu, to przysięgam, że cię zabiję.
Jak na tak małego człowieczka, dziewczyna miała dużo siły, a na dodatek potrafiła mówić takim głosem, że człowiekowi włosy stawały dębem na całym ciele. CAŁYM.
- Nie zamierzam mu nic mówić - zapewnił ją Tony, który starał się mówić jak najprzyjaźniejszym tonem, by choć trochę ją do siebie przekonać. - To twoja sprawa, nie moja. Nie wnikam. Wszedłem tu tylko przez przypadek. Przepraszam.
Dziewczyna patrzyła na niego podejrzliwym wzrokiem, aż w końcu wzruszyła ramionami.
Tony odwrócił się do drzwi i sięgnął ku klamce. Nagle zamarł z pewną myślą.
- Wiesz - zaczął - uważam, że pięknie rysujesz i robisz naprawdę dobre zdjęcia.
- Nie obchodzi mnie opinia kolejnego przydupasa mojego braciszka - odparła jadowicie.
- Lisa... prawda... Masz na imię Lisa. - To było stwierdzenie, nie pytanie. - Liso, nie jestem kolejnym przydupasem twojego brata. Nawet go nie lubię w taki sposób, jaki myślisz.
Potem wyszedł z łazienki. Gdy wchodził do pokoju Alexa przypomniał sobie o bardzo ważnej rzeczy.
- Zapomniałem skorzystać z toalety!
Rozdział 4
Gdy skończyły się wszystkie lekcje, Alex złapał Tony'ego na parkingu i wpakował mu się do auta.
- Moje jest w naprawie - wytłumaczył, gdy dostrzegł pytające spojrzenie Tony'ego. Miałem ostatnio wypadek.
- Aha.
W drodze do domu Alexa chłopak zalewał Tony'ego potokiem słów, związanych dosłownie ze wszystkim. W jeden chwili mówił o dziewczynach w Miami, w drugiej o koszykówce, a w trzeciej opowiadał o świetnej knajpce dwie przecznice od szkoły. Tony słuchał go cierpliwie, nie chcąc przeoczyć żadnego szczegółu. Wszystko mogło mu pomóc we wpakowaniu rodziny Someb do więzienia. Nawet najmniejszy szczegół.
Alex Someb mieszkał w jednej z tych ogromnych willi w bogatej dzielnicy, w której wręcz nakazem było strzyżenie trawnika na pięć centymetrów, pielenie grządek z kwiatkami usadzonymi kolorystycznie, a także karygodne było nie posiadanie basenu nie mniejszego niż na sześć metrów na siedem. Rząd wysokich i białych, eleganckich will ciągnął się przez jakieś pięćset kilometrów, i nie różniły się od siebie niczym oprócz kolorem posadzonych kwiatów i wysokością ogrodzeń.
Dwaj ochroniarzy w ciemnych garniturach stało przed bramą wjazdową na parcelę rodziny Someb. Obydwoje byli wysocy i wyglądali jakby od urodzenia byli karmienie sterydami. Alex wychylił się przez okno i krzyknął do nich, by otworzyli i dopiero wtedy ruszyli się i uczynili to co im nakazano. Wcześniej stali jak dwa posągi.
Tony wjechał po żwirowanej drodze i zatrzymał się pięć metry od wielkich białych drzwi wejściowych, obok czarnego, luksusowego mercedesa, który wyglądał jakby dopiero co wyjechał z salonu.
- Moi rodzice są w pracy. W domu będzie tylko ochrona, służba i moja siostra - powiedział Alex, gdy szedł z Tonym ramię w ramię do drzwi wejściowych. Chłopak zauważył, że po środku znajdowała się pięknie rzeźbiona kołatka z lwim pyskiem.
- Masz siostrę? - Ton Tony'ego nie bez powodu był zdziwiony. O'Malley nie wspominał mu o jakimś drugim dziecku starszego Someba.
- Ta. - Na twarzy chłopaka pojawił się grymas niezadowolenia. Zatrzymał się z ręką na żelaznej klamce i popatrzył Tony'emu w oczy. - Rzadko kiedy przyprowadzam gości. To samo rodzice... Jeżeli robimy jakieś przyjęcie, Lisa jest cały czas w swoim pokoju pod kluczem... Tak właściwie to tylko ochrona, służba i Derek oraz Minoo wiedzą, że mam siostrę. Ona... ma nie po kolei w głowie. Parę lat temu próbowała popełnić samobójstwo. Od tamtej pory nie wychodzi z domu. Wszyscy, którzy ją wcześniej znali, myślą, że nie żyje. Sama tak chciała.
Szczerze, to Tony nie rozumiał czemu Alex mu o tym wszystkim mówi. Aż tak mu ufał? Przecież się nawet nie znali! Gdyby to Tony był na jego miejscu, nie rozpowiadałby tego wszystkiego tak na prawo i lewo. W ogóle by nikomu nie mówił.
- Jeśli możesz - poprosił nagle Alex - to zachowaj w tajemnicy wszystko co zobaczysz w moim domu. Inaczej będę musiał cię zabić - dodał ze słabym uśmiechem.
Tony uniósł kąciki ust.
- Możesz na mnie liczyć. Nie jestem typem gadusia.
- Dzięki.
W końcu weszli do środka. Tony nie przeżył szoku związanego z wystrojem budynku. Był taki jak sobie wyobrażał. Biały, elegancki, z prostymi, ciemnymi meblami i drogimi obrazami na ścianach. W pewnym momencie podszedł do nich starszy mężczyzna w surducie. Ukłonił się Alexowi i Tony'emu.
- Będę zajęty z moim nowym przyjacielem, Edgar - powiedział prosto z mostu Alex do lokaja. - Nikt ma nam nie przeszkadzać. Przynieś nam tylko zimną colę z lodem i jakieś przekąski. Dobre, zwyczajne przekąski, a nie jakieś ślimaki w occie. Mogą być czipsy. Zrozumiałeś?
- Tak, paniczu.
Lokaj odszedł, a chłopcy wspięli się po schodach na górę. Po drodze wyminęła ich pokojówka w szarym stroju. Była to kobieta w wieku zbliżonym do Edgara, z siatką zmarszczek na twarzy.
- To Reza - wyjaśnił Tony'emu Alex. - Żona Edgara. Pracuje u nas jeszcze ich córka jako kucharka i syn jako ogrodnik.
Tony pokiwał głową.
- Wejdź do mojego pokoju, to ostatnie drzwi po prawej stronie. Ja muszę do toalety. Za chwilkę przyjdę.
- Oooookeeeeej - odparł Tony i pewnym krokiem ruszył we wskazanym kierunku.
Pokój Alexa miał wymiary zbliżone do sypialni Tony'ego. Ściany były koloru morskiego, z białym sufitem. Dwa, duże okna zasłonięte białymi, zwiewnymi firanami, pod jednym wygodne, drewniane łóżko ze srebrną ramą i ciemnoniebieską narzutą. Biurko pod drugim oknem zawalone było całą stertą papierów, szkiców i zdjęć. To było jedyne miejsce w całym pomieszczeniu, gdzie panował taki bałagan. Tony szedł o zakład, że nawet w trzech wysokich szafkach z jasnego drewna wszystko było idealnie poukładane.
Tony nie wiedział co ze sobą zrobić. Nie chciał wyjść na nieuprzejmego siadając bez pozwolenia, ale uznał, że nikt z kumpli Alexa nigdy się tym nie przejmował. Zresztą, kto w wieku osiemnastu lat - na dodatek w XXI wieku - przejmuje się, czy może usiąść, czy nie. W końcu zdecydował się na wysoki fotel, bo jakoś nie podobało mu się myśl zepsucia idealnie pościelonego łóżka. Idealna precyzja. Jak w wojsku. Ten kto je składał, w koszarach zostałby pominięty podczas sprawdzania czystości miejsca spania, a to w przełożeniu na zwykłe życie było jak otrzymanie wielki, złoty puchar i masę pochwał.
Chłopak zerknął na treści kartek. Nie sądził, że Alex może być na tyle głupi, by zostawić coś ważnego na wierzchu, więc nie bał się zbesztania. Zresztą, mógł coś znaleźć. Ale wśród sterty papierów i innych rzeczy nie znalazł żadnych pożądanych informacji. W ogóle nie było na nich literek. Same szkice przeróżnych ludzi, zdjęcia samego Alexa, a także nie tylko. To zadziwiło Tony'ego. Chłopak wyglądał jakby był przymuszany do tych wszystkich zdjęć. Mimo to, wszystkie były piękne.
- Och!
Tony oderwał wzrok od zdjęcia, które trzymał w dłoni. Alex stał w drzwiach ze zmartwioną miną.
- Kto je zrobił? Ty narysowałeś te wszystkie rysunki? - spytał podniecony Tony.
- Moja siostra... To wszystko mojej siostry. Robi mi masę zdjęć, rysuje itp. Potem mi je przynosi i rzuca na biurko. Widzę, że dostarczyła nową dostawę.
- Nigdy nie widziałem czegoś tak pięknego - wyznał Tony. - Ma dziewczyna talent.
- Serio tak uważasz? Ja myślę, że to głupota.
Tony zauważył ruch w uchylonych drzwiach. Zerknął na nie i zauważył pośpiesznie oddalającą się postać dziewczyny.
*
- O, widzisz, widzisz? To ulubiony trik Dereka. Udaje, że umie biegać tylko średnią prędkością, a jak przychodzi co do czego to biegnie o wiele szybciej niż przeciętny człowiek.
Tony obserwował słabej jakości filmiki nakręcone zwyczajną kamerką z telefonu. Mimo nieco zamazanego obrazu, widział co się działo podczas nakręconego meczu. Trzeba było przyznać, że Derik, Erik i Alex byli naprawdę dobrzy w kosza. Ich ruchy były niemal piękne, równie piękne jak rysunki i zdjęcia siostry Alexa. Tony czuł się lekko zafascynowany nowymi doświadczeniami.
- Muszę do toalety - powiedział nagle.
- Przedostatnie drzwi - odparł Alex, przewijając filmik.
Tony wstał z fotela i wyszedł z pokoju. Będąc przy przedostatnich drzwiach zorientował się, że Alex nie sprecyzował i nie powiedział czy po prawej, czy lewej stronie. Bez sensu było już wracać. Tony zdecydował zaryzykować i wybrał białe drzwi po lewej. Trafił prosto do łazienki. Ale nie była ona pusta. Stała tam półnaga dziewczyna. Siostra Alexa. Trzymała w ręce zakrwawioną żyletkę.
- O mój Boże, przepraszam! - powiedział spanikowany Tony, zasłaniając oczy ręką i robiąc w tył zwrot. Lecz zanim zdążył się wycofać, dziewczyna złapała go za koszulkę i z zadziwiającą siłą wciągnęła chłopaka do łazienki, zamykając drzwi z głośnym trzaskiem.
Tony mimowolnie się w nią wpatrywał. Dziewczyna miała mniej więcej tyle samo lat co on. Była raczej przeciętnej urody. Metr sześćdziesiąt parę wzrostu. Chuda, z wycięciem w tali, małymi piersiami - chyba miseczka A - i z ciemnoblond lokami, które sięgały połowy pleców. Twarz w kształcie serca, z grzywką na prawą stronę. Jasnozielone oczy z szarą obwódką. Nos miała identyczny co brat, nawet nieco podobne rysy twarzy, ale tylko w bardzo małym stopniu. Tony zauważył świeże rany na lewym przedramieniu. Zwykłe, proste nacięcia ostrą żyletką. Krwi nie było dużo. Tylko małe krople, które spływały po wierzchu dłoni i palcach, skapując małymi kropelkami na białą powierzchnię ziemi. Tony podejrzewał, że dziewczyna była tylko w bieliźnie po to, by nie ubrudzić ciuchów.
- Jeżeli powiesz coś mojemu bratu, to przysięgam, że cię zabiję.
Jak na tak małego człowieczka, dziewczyna miała dużo siły, a na dodatek potrafiła mówić takim głosem, że człowiekowi włosy stawały dębem na całym ciele. CAŁYM.
- Nie zamierzam mu nic mówić - zapewnił ją Tony, który starał się mówić jak najprzyjaźniejszym tonem, by choć trochę ją do siebie przekonać. - To twoja sprawa, nie moja. Nie wnikam. Wszedłem tu tylko przez przypadek. Przepraszam.
Dziewczyna patrzyła na niego podejrzliwym wzrokiem, aż w końcu wzruszyła ramionami.
Tony odwrócił się do drzwi i sięgnął ku klamce. Nagle zamarł z pewną myślą.
- Wiesz - zaczął - uważam, że pięknie rysujesz i robisz naprawdę dobre zdjęcia.
- Nie obchodzi mnie opinia kolejnego przydupasa mojego braciszka - odparła jadowicie.
- Lisa... prawda... Masz na imię Lisa. - To było stwierdzenie, nie pytanie. - Liso, nie jestem kolejnym przydupasem twojego brata. Nawet go nie lubię w taki sposób, jaki myślisz.
Potem wyszedł z łazienki. Gdy wchodził do pokoju Alexa przypomniał sobie o bardzo ważnej rzeczy.
- Zapomniałem skorzystać z toalety!
Subskrybuj:
Posty (Atom)